sobota, 15 października 2011

O tym, jak to lodówa potrafi zmienić człowieka.

Yo.

Kilka dni temu odpoczywając po serii kolejnych wykładów i ćwiczeń przypomniała mi się lodówa. Dla was jest to jeden ze sprzętów AGD, a w najlepszym razie chwilowy raj na ziemii ( w tym momencie pozdrwiam wszystkich studentów :-) ), jednak dla gdzieś tam podpisanego słowo to ma głębsze znaczenie. A jest nim wspomnienie Lodów Center, lecz nim się dowiecie co w tym takiego specjalnego, posłuchajcie proszę krótkiej historyjki.

Dawno, dawno temu, gdy Internet był darem, dla wybranych, a i oni się z niego nie mogli cieszyć bo jego prędkość była porównywalna ze sparaliżowanym żółwiem, żył sobie pewien Qń z Kielc. Był on niezwykłą istotą, na co wskazywała choćby pisownia jego imienia. Musicie bowiem wiedzieć, iż istniał niegdyś świat, który nie był ogarnięty powszechnym debilizmem, jak to teraz ma miejsce  i ludzi szokowały liczne błędy ortograficzne.
W każdym razie od początku było wiadomo, iż nasz zwierz jest powołany do wielkich czynów i tak też się stało.
Pewnego pięknego dnia zaświtała owemu Qniowi nad łbem ogromna żarówa (a musicie wiedzieć, że w owych zamierzchłych czasach Unia nie narzucała nam jeszcze swych organiczeń stąd ludzie świecili i ludziom świtały o wiele mocniejsze żarówy) i tak o to rzekł : "Ach, jakże smutne muszą być polskie ludziki. Nie mogą wcinać pizzy ze świeżutką, wrocławską trawką w czasie dedlajnu. Nie mają też przyjemności żłopania... yyy, kulturalnego picia...eee, coli z pewnymi Przemytnikami (występującymi w liczbie jeden, ale któż to tak na prawdę wię, w końcu nikt ich nie widział). Muszę więc stworzyć i im jakiś powód do szczęścia.
Tylko cóż to może być?" Po dłuższej chwili, której główną część zajęła gra w Unreala (bo koń, też człowiek i pograć lubi), nasz bohater wpadł na genialny pomysł. Jeśli mamy być dokładni, to w tym właśnie momencie zaświtała mu nad głową żarówka, która, jeśli mamy być jeszcze dokładniejsi wybuchła, bo doszło do zwarcia.
I koń wykrzyknął : "Wiem, zbuduję im królestwo i będę w nim mądrze rządził, a moi poddani zajmą się rozwojem swych talentów, przede wszystkim pisarskich. Hmmm tylko jak tu nazwać ową nowo powtałą potęgę? Już wiem! Ochrzczę ich nazwą mojej ukochanej firmy"- wykrzyknął nasz przedstawiciel nieparzystokopytnych. Warto jednak wspomnieć, iż mimo swych wielu talentów, nie umiał on pisać, więc wstukiwał losowe klawisze na klawiaturze. Stąd też nie znamy nazwy owej ukochanej firmy. Króleswto natomiast otrzymało nazwę Action Mag.

Królestwo się rozwijało. Wielu ludzi  zachęconych możliwością rozwoju swego pisarskiego talentu, przybyło do Action Maga, na którego ulicach publikowało swe dzieła. Ponadto z czasem powstały przeróżne gildie, zrzeszające osoby piszące, na konkretny temat. Każda gildia miała swój temat, niektóre upadały, inne zaś rosły w siłę, aż nadszedł kolejny dzień, który wywarł ogromny wpływ na ówczesne dzieje królestwa. Był to dzień, w którym powstała gildia inna, niż wszystkie. Miała ona ponurą sławę i wchodzili do niej tylko najmężniejsi.
Powstała Lodówa Center!!!!!!!!!!!!!!!!!

Jeśli miałbym porównać lodówę, do człowieka, byłby to szaleniec. Jednak nie jakiśtam wariat a świr przez duże "eś". To typ na tyle niebezpieczny, iż ludzie się go boją, na tyle dziki, iż trudny do okiełznania i co najgorsze, na tyle interesujący, że potrafił zafascynować grupę sobie podobnych ( do których się podpisuję wszystkimi kończynami).

W Lodówie było w zasadzie wszystko, co może być pozbawione senu. Recenzje jedzenia? Proszę bardzo! Gry w których zabijamy biedronkę(ten supermarket)? Oczywiście! I wiele, wiele innych, równie dziwnych atrakcji.
Wyróżnię również chore opowiadania. Słowo chore jest jedynym, jakie w jakimkolwiek stopniu pozwala oddać panujący tam klimat.

Mimo ataków, ze strony pozostalych twórców Action Maga, kącik ten trzymał się dzielnie, a nawet się rozwijał. Mogłoby się wydawać, iż taki stan, jak i sama Lodówa będą trwać wiecznie. Aż tu nagle czytamy, że mamy przed sobą ostatni odcinek.
No cóż coś pękło. Widać nie było tak pięknie, jak to z boku wyglądało. Mówi się trudno i idzie dalej.
Ale jednak coś się skończyło.

Lodówie zawdzięczam wiele, przede wszystkich mnóstwo wspomnień, ale też zachętę do pisania i dziwny humor. Wiem, że ten kącik w jakiś sposób mnie ukierunkował życiowo.
Głupia sprawa, bo ten paradoksalnie bezwartościowy i totalnie durny kącik, który w zasadzie miał pozwolić jego twórcom się dobrze bawić, znacząco wpłynął na kogoś ( może nawet nie tylko na mnie, cóż nie znam nikogo, kto czytał Lodówę, więc się nie wypowiadam).

Stąd też  owy wpis będący swoistym hołdem dla tego kącika i jego twórców. Posiada on również teoretycznie banalne i oczywiste przesłanie, o którym chyba jednak zbyt często zapominamy : nie odcinajmy się od naszej przeszłości i od naszych wspomnień, bo to właśnie one, nawet te najbardziej błahe nas kształtują.

P.S. Piszę o tym wszytskim, gdyż przypadkiem na devcu natrafiłem, na jednego z twórców Lodówy. Mam nadzieję, że kiedyś przeczyta te słowa ( i mnie nie zabije, za moją grafomnię xD ).

A na koniec: Eat shit and die!

3 komentarze:

  1. wpis godny "szaleńca" ;D
    a 4 akapit to jakby autocharakterystyka (?)
    hahahaha kawał dobrego wpisu. I'm proud. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. 4 akapit, 7 linijka "wię" ^^ i przy PS o "wszystkim" się pisze ^^ to tyle chyba xP przyjemnie się czyta notki w porównania do tego co było parę miesięcy temu ;3 w mowie jest codzienność, naturalność i słowa niepozbawione sensu ^^ Lajkuje ;3 Pozdrawiam, Kilel

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko poprawione, "wię" nie mogę znaleźć, za owe błędy przepraszam, ale tekst wskoczył tu bez jakiejkolwiek redakcji, no i miło mi słyszeć, że robię postępy i tekst jest przyjemniejszy w porównaniU (musiałem się odegrać^^) do straszych

    OdpowiedzUsuń