czwartek, 1 września 2011

Subkultura, czyli jak utracić indywidualizm dążąc ku niemu.

      Yo ludzie!
     
      Dzisiejszy wpis powstał na postawie moich spostrzeżeń i nie jest w żaden sposób prawdą ogólną, a jedynie moim punktem widzenia.

      Młodzież jakże często patrzy na świat jedynie przez pryzmat samego siebie. Uważają oni, iż są inteligentni i dorośli, oraz najlepiej wiedzą, jak mają żyć. Również niezwykle silne jest przekonanie o swej indywidualności. Taka osoba zazwyczaj gardzi podporządkowaniem się tłumowi i tworzy własny system wartości, uznając go za niepowtarzalny i najsłuszniejszy.
W tym właśnie momencie zaczyna się paradoks sytuacji, gdyż taka młoda osoba, za swojego życiowego mentora uznaje muzyka. Nie ma w tym nic złego, jeśli przekazuje on treści naprawdę wartościowe. Jednak to dopiero początek.
       Wiele osób, dążąc do wyrażenia siebie i swej indywidualności, stara się okazać to poprzez strój, silnie inspirowany na ubiorze swych idoli. Prowadzi to szybko do poznania innych podobnych sobie ludzi, gdyż nietrudno zauważyć na ulicy ludzi podobnie ubranych.
Doprowadza to z czasem do utworzenia się ścisłego kręgu znajomości. Więzy w nim tworzone są coraz silniejsze, ale kosztem pozostałych. Mamy wtedy do czynienia z sytuacją, gdy człowiek spędza coraz więcej czasu z podobnymi sobie ludźmi, lecz kosztem całej reszty. Jest to de facto wyrok, skazujący ta osobę na alienację względem "normalnego" społeczeństwa.
         Oczywiście otaczanie się bliskim osobami, z którymi dobrze się rozumiemy jest dobre, a nawet wskazane. Bynajmniej życie, jako członek danej subkultury wiąże się z wieloma niebezpieczeństwami.
          Podstawowym jest nietolerancja ze względu na gust. Często się zdarza, iż przedstawiciele danej subkultury jawnie gardzą innymi, tylko z powodu ich odmienności względem danej grupy.
Może się to przejawiać brakiem kontaktu z "drugą stroną", a w skrajnych przypadkach agresją. Czego najlepszym przykładem są relacje między ludźmi słuchającymi hip-hopu i metalu.
           Jednak to też w dużej mierze psychika tłumu, która rzadko przybiera naprawdę niebezpieczną formę.
O wiele gorsze jest zatracenie własnego ja.
            Członkowie subkultury z czasem i wspólnie spędzonymi chwila, myślą coraz bardzie podobnie. Im dłużej to trwa, tym silniej się to objawia. Powoduje to niejaką degradację danej osoby, w istotę słuchającą jedynie konkretnego typu muzyki, wszystkie swe ideały biorącą z tekstów piosenek i ubierającą się w z góry narzucony  styl.
W ten sposób osoba dążąca, do przejawianie swego indywidualizmu staje się marionetką ślepo idącą za sobie podobnymi, oraz za odtwórcami swej ulubionej muzyki.
 Pozwala to w łatwy sposób manipulować, takową jednostką, a ona nawet ie będzie tego podejrzewać.
              By była jasność nie chcę tu negować zarówno jakiejś konkretnej muzyki, lub gustu skierowanego na dany typ, gdyż samo w sobie nie jest to złe. Dążę jednak do apelu, o zachowanie umiaru i nie postrzeganiu świata wyłącznie przez pryzmat ubioru , czy słuchanej muzyki.

8 komentarzy:

  1. nie zgadzam się z Twoją obserwacją. myślę, że jednostka musiałaby być bardzo słaba, aby upodabniać się do swego idola i ograniczać się do jednego, konkretnego grona znajomych. każdy ma prawo do własnych teorii.
    masz interesujący sposób formułowania myśli.
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli ktoś należy do jakiejś subkultury to przyjmuje dany styl ubioru bo mu odpowiada, nikt nie każe mu tego robić na siłę. U większości subkultur ideały to sprawa prywatna, Każdy ma swoje poglądy. Co do "normalnego" społeczeństwa, Ludzie tworzą subkultury aby odejść od normy która jest dla nich nie wiem... być może monotonna, nudna lub irytująca, więc po h*j piszesz, że skazują się na odsunięcie od normalnych ludzi jeśli o to właśnie chodzi.
    Za przeproszeniem twój pogląd dotyczący subkultur jest do d*py.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja słusznie powiedziałaś/eś to jest mój pogląd i nikomu go nie narzucam.
    Chodziło mi o fakt, iż chcąc odejść od normy coraz bardziej wpada w pewną rutynę słuchając tylko określonej muzyki i ubierając się w tylko określony, tracimy swoje poglądy bo ślepo i często nieświadomie postępujemy w z góry określony sposób.
    No i jeśli chcesz mnie bluzgać to chociaż rób to poprawnie (ch*j pisze się przez "ch" ).
    A właśnie byłoby miło wiedzieć z kim prowadzę tą konserwację.

    OdpowiedzUsuń
  4. Katarz: sam myślałem podobnie, ale zauważyłem , iż im dłużej jednostka przebywa w danej grupie tym mocniej na jej rzecz traci własne "ja" i coraz bardziej zmniejsza kontakty z innymi. Najgorszy w tym procesie jest fakt, że ci ludzie pozostają zupełnie nieświadomi i podatni na tłum i właśnie z tego powodu napisałem tą notkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś fantastą od "pieluch", fantastów też można nazwać subkulturą. I zauważyłem, że kiedy w tym głęboko siedziałeś, słuchałeś tylko metalu gardziłeś całą resztą zadawałeś się tylko z innymi fantastami (bodajże w klubie rpg) i sam popadłeś w rutynę. Zanim znalazłem to czego szukałem przeszedłem przez 3 subkultury i w każdej sie nie odnalazłem. Fakt słucham teraz cięzszej muzyki ale nie popadłem w rutynę nie słucham tylko jednego w kółko. Odnoszę wrażenie, że tą gatke wywnioskowałeś ze swoich przeżyć. Ale nie każdy ma tak jak ty.
    Jugi
    P.S Sry ze sie wcześniej nie podpisałem klawierka sie wali

    OdpowiedzUsuń
  6. Za podpis się nie obrażam.
    Ogólnie ten wpis wywnioskowałem po części ze swoich przeżyć, ale głównie obserwując murek i znajomych małego brzozy.
    Co do bycia fantastą, to prawda, ale nie tylko tym żyje i to nie jest subkultura, a jedynie pasja. Zresztą wśród fantastów też byli przedstawicie różnych subkultur, lub ludzie, którzy nie byli członkami żadnej, jak na przykład Grzesiek Marzec.
    I nie słuchałem tylko metalu, ani nie gardziłem całą resztą, a pojedyńczymi gatunkami. To jednak się we mnie zmieniło i zauważyłem błędy starego myślenia, które tu wytykam. Udało mi się to natomiast dzięki temu, że de facto nigdy nie byłem całkiem metalowcem, o czym świadczył choćby mój ubiór.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem dlaczego, ale uzależniłeś grupy ludzi tylko od muzyki, co jest moim zdaniem błędne. Nie ma wielu osób na świecie, które fanatycznie podążają za ulubionym zespołem, ubierają się jak oni i często robią podobne głupstwa. Poza tym to nie musi być nasz idol ze sceny, to jednocześnie może być starszy kolega czy rodzeństwo. Co do samego nawet tytułu: ciężko się z tym zgodzić, naprawdę. Każdy jest inny, są ludzie bardziej do siebie podobni i mniej, ale jednak każdy sam w sobie jest indywidualną jednostką. Jeśli chodzi o zatracanie samego siebie, to jest dość rozległy temat. Tak naprawdę nie zgadzam się, że przez słuchanie konkretnej muzyki, ubieranie się według jakiegoś stylu itd można zatracić siebie, my musimy tego chcieć. Jeśli nie odpowiada Ci bycie sobą, bo wolałbyś być np punkiem to nie przeszkadzają Ci zmiany zachodzące w Tobie i nie zatracasz siebie, tylko kreujesz nową twarz tak jakby. Zatracenie siebie rozumiem raczej jako poddanie się przymusowym wpływom innych. To jakbyś chciał zostać lekarzem, a rodzice Ci każą iść do wojska. Tracisz siebie, bo robisz coś wbrew swojej woli, zostaje Ci z góry narzucona jakaś idea, której masz się trzymać, a nie masz na to ochoty. Co do marionetek - zależy od osoby. Gdy ktoś łatwo daje się manipulować, to nawet głupi go wykiwa.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzisz zdaje mi się, że nie do końca zrozumiałeś(będę pisał w rodzaju męskim, gdyż jest mi wygodniej)moją myśl.
    Po pierwsze: nie dzielę ludzi jedynie ze względu na słuchaną muzykę, a raczej muzyka jest jednym z elementów, z którym czynimy to samo co inni(tzn słuchamy tylko takiej muzyki jak inni).
    Po drugie: co do tytułu to raczej nie zgadzasz się z nim z powodu wyznawanych przez siebie koncepcji, gdyż ja zatracenie indywidualizmu uznaję za fakt i za zjawisko, które choć było zawsze to teraz wyjątkowo przybiera na sile.
    Zresztą podajesz za przykład stanie się punkiem. Punkiem czyli kim? Osobą określoną na rzecz te subkultury, a więc stając się punkiem tracisz indywidualizm choćby w muzyce, stylu ubioru, a nawet myśleniu na rzecz tego wzoru punka i o tym właśnie jest ten wpis. Bo wtedy nie jesteś sobą, a punkiem, czyli bezbarwną kopią danego wzoru.
    Po trzecie: źle rozumiesz zatracenie, bo jak sama nazwa mówi wiąże się to z utratą, a więc nie zaprzestaniem posiadania czegoś, a to czy z własnej woli(czasem nieświadomie i o takie mi chodziło), czy z innych to głębsze podziały, które się spełniają w tym słowie.
    Najbardziej mi się "spodobał" przykład punka, bo to właśnie temu myśleniu się sprzeciwiam. Jak mniemam rozmawiam z osobą będącą członkiem jakiejś z subkultur.
    W każdym razie zaprasza do dalszej rozmowy na m in ten temat na moim gg:10661286

    OdpowiedzUsuń